Bezimienny prywatny detektyw (Duane Sharp) nosi prochowiec, pomięty kapelusz fedora oraz dwudniowy zarost. Tęsknotę za zmarłą żoną topi w taniej whisky. Jego następna sprawa dotyczy niewyjaśnionej śmierci w buddyjskim klasztorze. Detektyw usiłuje rozwiązać zagadkę, zbierając twarde fakty, używając logiki i przyciskając potencjalnych podejrzanych do muru. Jednak w klasztorze metody te zawodzą kompletnie. Fakty nie dają się ustalić, logika okazuje się bezradna wobec filozofii zen. Natomiast podejrzani i świadkowie zamiast zeznań serwują śledczemu "koan", czyli buddyjskie zagadki, które są oparte na nierozwiązywalnych paradoksach. - Gdzie pan był w czasie, w którym nastąpił zgon? - pyta detektyw. - Czy możesz zdefiniować czas? - pada odpowiedź. Detektyw z początku jest sfrustrowany i bezsilny. Z czasem zaczyna prowadzić zupełnie inne śledztwo. Przedmiotem jego dochodzenia staje się zagadka śmierci samej w sobie oraz pytanie o tożsamość i naturę samego siebie. Film jest zderzeniem kina noir ze światem buddyjskiej filozofii. Farsa i czarny kryminał okazują się tu kolejnymi ścieżkami prowadzącymi do Oświecenia.